Krótkie oczekiwanie na autobus biura podróży, który zawiózł nas do miejsca naszych noclegów.
Okolica wokół stolicy Krety, delikatnie mówiąc, nie zachwyca. Dużo domów wybudowanych do połowy, w formie mniej lub bardziej kształtnych klocków, z każdym oknem innej wielkości. Drogi kręte (dopiero potem miałyśmy zaznać, co to znaczy naprawdę kręta droga).
Po ok. 20 minutach autokar wyrzucił nas w okolicy składającej się w głównej mierze z dzikiej roślinności, pagórków, zamieszkanych lub nie niewielkich domów wczasowych i widoku na bezkresne morze w dole.
Nie byłoby tak źle, gdyby nie było tak ciasno, brodzik nie był tak malutki, gdyby była jakakolwiek zasłonka od prysznica, gdyby po spuszczeniu wody w toalecie nie zbierałaby się ona ponownie przez pół godziny, głośno bulgocząc, gdyby umywalka się nie zatykała, gdyby jedyne okno w pokoju było oknem a nie małym lufcikiem... i gdyby był ten obiecany "widok na morze". Ale nie przyjechałyśmy tu siedzieć w hotelu...
Na najbliższą plażę w Made (małą i niezbyt czystą) 1 km stromo w dół ( i wdrapuj się potem człowieku z powrotem), na drugą, w Lygaria, większą i ładniejszą (podobno - widziałyśmy ją raz, w nocy), 2 km w dół...
Na Krecie ciemno jest już - jak się okazało - o godzinie 20-tej. Po rozpakowaniu się postanowiłyśmy przejść się na plażę - już w ciemnościach - jednak trudno nam było ocenić odległość i po ok. 20 minutach drogi w dół (po ciemku idzie się wolniej) zawróciłyśmy.
Pizza Speciale z dodatkiem fety przyrządzana przez właściciela naszych apartamentów wynagrodziła nam wszystko - najlepsza pizza na świecie. I kto by się spodziewał - na Krecie. Janni, jeden z dwóch synów Spirosa i Souli robi ją zawsze osobiście - jego bratu nie wychodzi to tak dobrze...
Do tego białe wino domowej roboty w cenie 3 EUR za karafkę - był to najtańszy napój w hotelowej restauracji. Na deser dostałysmy jeszcze wielki talerz miniaturowych, bardzo słodkich i bezpestkowych winogron i po lufce raki, z kawałkiem melona do zagryzienia (mniam).
Wiela dobrych rzeczy miałyśmy jeszcze skosztować w trakcie tego pobytu...
Pozostali goście apartamentów Spiros & Soula to w 90% Polacy. Potem miałyśmy spotykać ich wszędzie, na każdym, nawet najodludniejszym skrawku Krety...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz