Drugi dzień na Santorini zaczęłyśmy dość późno (po dwóch tygodniach wczesnego wstawania miałyśmy już dość), bo śniadaniem w hotelu o godz. 8.00. Typowe greckie śniadanie: neska, chleb z serkiem i dżemem, ciasto marmurkowe, rozwodniony sok.
Miałam ochotę wskoczyć do basenu, ale szkoda było czasu. O 18.30 miałyśmy powrotny katamaran na Kretę.
Schodząc tak, całą wieczność, poznałyśmy Neillusa, przesympatycznego księgowego z Belfastu, z którym wypiłyśmy piwko w porcie.
W trakcie rejsu mignął nam gdzieś rezydent z naszego biura podróży, które oczywiście również oferowało wycieczki fakultatywne na Santorini, co podsunęło nam pomysł, aby poprosić go o podwiezienie z portu do hotelu podstawionym autokarem. Zakładając wcześniej, że katamaran będzie płynął 2 godziny, myślałyśmy, że zdążymy na ostatni autobus do Lygaria o 21.00, do portu w Iraklio przybiliśmy jednak dopiero ok 22.00. Szybko zlokalizowałyśmy ustawione w rządku autokary biur podróży i naszego rezydenta, a kiedy podeszłyśmy, nie zdążyłam nawet otworzyć ust, a on bez wstępów zapytał: "Który hotel?" - "Spiros i Soula." - "Autobus numer 6." - Cóż było robić; odpowiedziałyśmy grzecznie "Dobrze." i zgodnie z poleceniem wsiadłyśmy do autokaru...
Zrobiło się małe zamieszanie, gdy rezydent policzył siedzących w autokarze ludzi i stwierdził, że ma dwie za dużo. ("Jak to, panie nie są z tej wycieczki?!"), na szczęście druga pani rezydent była już zmęczona i chciała jak najszybciej pozbyć się tej bandy turystów, więc machnęła na nas ręką, dzięki czemu uniknęłyśmy wydania kolejnych 30 euro na taksówkę... (Pozdrawiamy tę panią!).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz